Złapał mnie moment totalnego załamania. Waga w niedzielę pokazała 66.7 kg. Najgorsze jest to,że ograniczyłam słodycze, kilka razy ćwiczyłam, biegałam. To moja porażka, bo od wakacji nie ważyłam tyle. Z jednej strony blog i pisanie sprawia,że tracę panowanie i popadam w obłęd. Brak tego powoduję ciągły chaos w mojej głowie, organizmie i wadze. Jak zwykle brakuję mi równowagi a za rok o tej porze powinnam ważyć 16/18 kg mniej. Czarno to widzę a wraz z tym moje dostanie się na AST.
W szkole i związku też nic nie jest tak jak powinno być. Jestem wykończona fizycznie i psychicznie - potrzebuję relacji z ludźmi,ale żeby nie byli za blisko. Jestem pokaleczona wewnętrznie bardziej niż myślałam, coraz częściej pojawiają się myśli aby okaleczyć się tak jak robiłam to kiedyś.
Staram się działać, znalazłam odrobinkę motywacji...oby to coś dało.
Dołuję mnie brak wagi w internacie...kontrola raz w tygodniu to za mało
Rozumiem Cię ja też mam na ten moment lekki chaos w głowie i w życiu. Nie poddawaj się . Niedługo waga zacznie spadać . Zamiast jeść pij napoje bez cukru np oshee albo colę . Pij kawę i jedź 1 posiłek dziennie . Jak najmniej kaloryczny lub płynny czyli zupę , gorący kubek, kisiel, koktajl, czy warzywa. Będzie dobrze. :)
OdpowiedzUsuńIskierka motywacji do dobry znak :) powodzenia
OdpowiedzUsuń