Może to dziwne, ale troszkę martwię się o mój metabolizm. Gdy przypomnę sobie wakacje- w tydzień mogłam zrzucić około 3kg natomiast teraz idzie to wolno...za wolno. Jutro rano wstawię podsumowanie,ale w poniedziałek rano waga pokazywała 64.2kg natomiast teraz w piątek wieczór jest 62.8. Przez te 5 dni spadło tylko 1.5kg.
Przez cały dzień nic nie jadłam, wypiłam tylko duża latte i 1.5 piwa z syropem malinowym, ale niestety...napad. Zwymiotowałam wszystko co tylko miałam i waga pokazała tyle co rano. Żadnego spadku a pragnę zaznaczyć,że te kaloryczne napoje wypiłam w przedziale 17-20 a o 22 już ich nie było we mnie.
Ocenić będę mogła to rano,ale i tak nie idzie nic po mojej myśli. Ja już chcę wakacje, wtedy wszystko szło tak łatwo.
Chłopak wie o moim nawrocie i napadach,ale widzę,że go to wszystko krępuje. Nie zmusza mnie do jedzenia, nie zadaje pytań a chciałabym by okazał zainteresowania w tej kwestii.
Ostatnio te posty są tak chaotyczne i nieprzemyślane, ale to idealnie pokazuje burdel w mojej głowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz