Moja historia z odchudzaniem to wieczne wzloty i upadki, ale od początku. Mam 17 lat w lutym będę obchodzić 18-tkę. Od dziecka byłam pączusiem, które nic nie jadło a tyło. W wieku około 12 lat odkryli u mnie dość duże problemy zdrowotne i było jasne, że jakiekolwiek zrzucanie wagi jest bardzo ciężkie.Pamiętam to bardzo dobrze,że w wakacje po 6 klasie podstawówki(2013 rok) przy wzroście 155 ważyłam 64kg. Wtedy moja super, ekstra doktorka z Prokocimia zwyzywała mnie od tłustych świń. Metoda ta była tak dobra,że przestałam jeść, ze stresu o wagę wymiotowałam i takim cudem 5/6 miesięcy później ważyłam już 56 kg. I to jest najniższa waga jaką pamiętam. Miałam epizody z głodówkami,środkami przeczyszczającymi i prowokowaniem wymiotów. Minęło gimnazjum, które skończyłam z wagą około 59kg i przyszło liceum...
Zamieszkałam w internacie, zaczęłam jeść 3 posiłki dziennie (a w sumie to 4 bo obiad był dwudaniowy) i tylko było czekać na efekty. Już pod koniec września ważyłam 62kg. Pierwsza klasa minęła mi w stresie, czekoladzie Milce Oreo i alkoholu.Przez rok szkolny nie wchodziłam chyba na wagę,aż w wakacje stanęłam na niej...i BANG 67!!!! SZEŚĆDZIESIĄT -TŁUSTE-SIEDEM przy 158.
Na tym koniec przeszłości bo za chwilkę czeka nas teraźniejszość. Całuję Was bardzo mocno Ciągle Gruba Blue <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz