Czemu nigdy po przerwie nie mogę przyjść do Was i powiedzieć coś pozytywnego, że w moim stylu życia i figurze coś się zmieniło. Ważę najwięcej w moim życiu bo 68,5 kg. Jestem zła, ale bez większej motywacji do działania.
Planuję 2 dni 100% głodówki, żeby dobić do 67kg.
We wrześniu upragniona i wyczekiwana Chorwacja a ja czuję się jak wieloryb. Dziewczyny co z nami jadą są takie piękne chude a ja krowa, świnia, potwór, monstrum.
Ludzie już nawet na mnie nie patrzą, bo odczuwają wstręt na mój widok, ale nie dziwę się im tego.
Kolejny raz walczę...
muzyka
środa, 11 lipca 2018
poniedziałek, 23 kwietnia 2018
Wszystko wymyka mi się z rąk.
Złapał mnie moment totalnego załamania. Waga w niedzielę pokazała 66.7 kg. Najgorsze jest to,że ograniczyłam słodycze, kilka razy ćwiczyłam, biegałam. To moja porażka, bo od wakacji nie ważyłam tyle. Z jednej strony blog i pisanie sprawia,że tracę panowanie i popadam w obłęd. Brak tego powoduję ciągły chaos w mojej głowie, organizmie i wadze. Jak zwykle brakuję mi równowagi a za rok o tej porze powinnam ważyć 16/18 kg mniej. Czarno to widzę a wraz z tym moje dostanie się na AST.
W szkole i związku też nic nie jest tak jak powinno być. Jestem wykończona fizycznie i psychicznie - potrzebuję relacji z ludźmi,ale żeby nie byli za blisko. Jestem pokaleczona wewnętrznie bardziej niż myślałam, coraz częściej pojawiają się myśli aby okaleczyć się tak jak robiłam to kiedyś.
Staram się działać, znalazłam odrobinkę motywacji...oby to coś dało.
Dołuję mnie brak wagi w internacie...kontrola raz w tygodniu to za mało
W szkole i związku też nic nie jest tak jak powinno być. Jestem wykończona fizycznie i psychicznie - potrzebuję relacji z ludźmi,ale żeby nie byli za blisko. Jestem pokaleczona wewnętrznie bardziej niż myślałam, coraz częściej pojawiają się myśli aby okaleczyć się tak jak robiłam to kiedyś.
Staram się działać, znalazłam odrobinkę motywacji...oby to coś dało.
Dołuję mnie brak wagi w internacie...kontrola raz w tygodniu to za mało
środa, 4 kwietnia 2018
64.5
Tak jak w nagłówku. Waga pokazała mi rano 64.5. Walczymy prawda? Dzisiaj mam zamiar troszkę poćwiczyć, bo pierwszy raz od długiego czasu nie bolą mnie kolana. Czyli pozytywy tego dnia jakieś są a jest 9:30.
Jeśli chodzi o ćwiczenia w planach mam:
-20 minut na rowerku stacjonarnym
-Miley Cyrus Sexy Legs
https://www.youtube.com/watch?v=MG69sFM1UIw
-10 minutowy trening pośladków Mel B
https://www.youtube.com/watch?v=GCQBYPA2g9c
I na moje dobicie i śmierć ostateczną
-Dance Cardio Workout
https://www.youtube.com/watch?v=ijNdZZ4hgw4
Ktoś ćwiczył coś w tym zestawie? Ja osobiście kilka razy zrobiłam Mel B pośladki i był to bardzo fajny trening, bo człowiek nie umęczył się jak świnia, ale następnego dnia czuł ogień w mięśniach.
Trzymajcie się cieplutko kruszynki
ps: WOW WOW WOW i WOW...
Jeśli chodzi o ćwiczenia w planach mam:
-20 minut na rowerku stacjonarnym
-Miley Cyrus Sexy Legs
https://www.youtube.com/watch?v=MG69sFM1UIw
-10 minutowy trening pośladków Mel B
https://www.youtube.com/watch?v=GCQBYPA2g9c
I na moje dobicie i śmierć ostateczną
-Dance Cardio Workout
https://www.youtube.com/watch?v=ijNdZZ4hgw4
Ktoś ćwiczył coś w tym zestawie? Ja osobiście kilka razy zrobiłam Mel B pośladki i był to bardzo fajny trening, bo człowiek nie umęczył się jak świnia, ale następnego dnia czuł ogień w mięśniach.
Trzymajcie się cieplutko kruszynki
ps: WOW WOW WOW i WOW...
poniedziałek, 2 kwietnia 2018
Brak słów
Nie było mnie tutaj dość długo. Nie wiem jak stoję wagowo,pewnie jest waga zapaśnika sumo.
Teoretycznie mój stres odszedł i nie ma o czym mówić. Pojawił się okres, w ciąży nie jestem.
Jednak gdy walczyłam z tym problemem zajadałam to wszystko czekoladami, tłuszczem, gazowanym i przetworzonym.
O moim powrocie rozmyślałam dość długo,jednak dziś znalazłam motywację. Błąd. Gwózdz tak bolesny,że płaczę pisząc to.
Dzisiaj miałam przyjemność poznać bliżej krewnych mojego chłopaka. I gdy odwiózł mnie do domu po rodzinnym obiedzie i dość mile spędzonym czasie, poprosiłam go, aby dowiedział się co jego rodzice myślą na mój temat. Odrzekł,że nie ma problemu, ale już wcześniej wiedział co jego tata myśli o mnie. ,,MÓGŁBYŚ ZNALEŹĆ SOBIE ŁADNIEJSZĄ''. Tak mu on powiedział,gdy jeden jedyny raz spotkałam się z nim w walentynki na 2 minuty. Nic o mnie jako osobie, ocenił mnie nie znając.
Przed chwilką dowiedziałam się,że jego mama jest za mną bardzo bardzo,ale tata nie zmienił zdania.
Wiem,że nie mam rozmiaru 34, ale czy nie powinno wystarczyć mu szczęście jego syna?
Dostałam kolejnego kopa do działania. Do niedzieli lecę na głodówce tyle ile dam radę. Wzięłam czyścik by mieć jasny obraz wagi. Cokolwiek pokaże chcę aby w przyszły poniedziałek było o 3.5kg mniej a jak pogoda dopiszę to ruszamy z bieganiem i pływaniem.
Blue
Teoretycznie mój stres odszedł i nie ma o czym mówić. Pojawił się okres, w ciąży nie jestem.
Jednak gdy walczyłam z tym problemem zajadałam to wszystko czekoladami, tłuszczem, gazowanym i przetworzonym.
O moim powrocie rozmyślałam dość długo,jednak dziś znalazłam motywację. Błąd. Gwózdz tak bolesny,że płaczę pisząc to.
Dzisiaj miałam przyjemność poznać bliżej krewnych mojego chłopaka. I gdy odwiózł mnie do domu po rodzinnym obiedzie i dość mile spędzonym czasie, poprosiłam go, aby dowiedział się co jego rodzice myślą na mój temat. Odrzekł,że nie ma problemu, ale już wcześniej wiedział co jego tata myśli o mnie. ,,MÓGŁBYŚ ZNALEŹĆ SOBIE ŁADNIEJSZĄ''. Tak mu on powiedział,gdy jeden jedyny raz spotkałam się z nim w walentynki na 2 minuty. Nic o mnie jako osobie, ocenił mnie nie znając.
Przed chwilką dowiedziałam się,że jego mama jest za mną bardzo bardzo,ale tata nie zmienił zdania.
Wiem,że nie mam rozmiaru 34, ale czy nie powinno wystarczyć mu szczęście jego syna?
Dostałam kolejnego kopa do działania. Do niedzieli lecę na głodówce tyle ile dam radę. Wzięłam czyścik by mieć jasny obraz wagi. Cokolwiek pokaże chcę aby w przyszły poniedziałek było o 3.5kg mniej a jak pogoda dopiszę to ruszamy z bieganiem i pływaniem.
Blue
wtorek, 27 lutego 2018
Stresisko
Moja dieta idzie póki co bardzo opornie. Nie zajadam stresu śmieciowym jedzeniem,czy słodyczami,ale mam zwiększony apetyt. Trudno. Wolę zjeść na śniadanie te 2 kromki więcej niż wszamać pół tabliczki czekolady.
Szkoła i jedna dość stresująca sytuacja wpływają na mnie tak,że palę i palę i skończyć nie mogę. Wczoraj w 20 minut spaliłam 5 papierosów...to troszkę mnie przeraża, bo 3 tygodniowo to było dla mnie za dużo. Dodatkowo mam problemy ze snem. Jestem zmęczona i śpiąca,lecz gdy uda mi się zamknąć oczy nawiedzają mnie koszmary,albo śpię płytko przez co jeszcze bardziej się męczę.
Szkoła ruszyła z kopyta. Chyba wszyscy nauczyciele upatrzyli sobie nas, biednych humanów, bo mam 8 sprawdzianów w tym tygodniu a inne kierunki max 2. To jakaś porażka.
Mam bardzo nabrzmiały brzuch co mnie denerwuję jednak postanowiłam sobie,że przez jakiś czas nie będę używać czyścików. Moje jelita muszą się zregenerować.
Szkoła i jedna dość stresująca sytuacja wpływają na mnie tak,że palę i palę i skończyć nie mogę. Wczoraj w 20 minut spaliłam 5 papierosów...to troszkę mnie przeraża, bo 3 tygodniowo to było dla mnie za dużo. Dodatkowo mam problemy ze snem. Jestem zmęczona i śpiąca,lecz gdy uda mi się zamknąć oczy nawiedzają mnie koszmary,albo śpię płytko przez co jeszcze bardziej się męczę.
Szkoła ruszyła z kopyta. Chyba wszyscy nauczyciele upatrzyli sobie nas, biednych humanów, bo mam 8 sprawdzianów w tym tygodniu a inne kierunki max 2. To jakaś porażka.
Mam bardzo nabrzmiały brzuch co mnie denerwuję jednak postanowiłam sobie,że przez jakiś czas nie będę używać czyścików. Moje jelita muszą się zregenerować.
niedziela, 25 lutego 2018
Nowy plan działania
Hejka!
Koniec ferii, więc czas podsumować moje zmagania. Waga wskazała rano 62.8 kg.
Przez te 2 tygodnie zgubiłam 1.4 kg. Wynik i tak ładny...miało być mniej,ale sami po ostatnich postach wiecie jak ciężko mi to szło.
Wracam do szkoły, do internatu. Moje plany dietowo-bilanoswe wyglądają następująco.
Ograniczyć:
-masło
-makarony
-ser żółty
Spożywać maksymalnie 2 posiłki dziennie. Jeśli chodzi o liczbę kalorii, to mieścić się w przedziale 600-900 kcal dziennie. Jednak teraz mam dość nerwowy i stresujący czas...boję się zajadania emocji. Znacie na to jakieś patenty? Ważyć się będę co niedziele. Mój cel to, aby z każdym ważeniem waga wskazywała mniej. Póki co plan na ten tydzień to spadek o 0.8 kg.
Dziękuję Wam za każdy komentarz, rade. Ja też Was kruszynki i okruszku czytam regularnie. Jesteście dla mnie bardzo dużym wsparciem i motywujecie mnie do dalszego działania. Dziękuję za to.
Blue
Koniec ferii, więc czas podsumować moje zmagania. Waga wskazała rano 62.8 kg.
Przez te 2 tygodnie zgubiłam 1.4 kg. Wynik i tak ładny...miało być mniej,ale sami po ostatnich postach wiecie jak ciężko mi to szło.
Wracam do szkoły, do internatu. Moje plany dietowo-bilanoswe wyglądają następująco.
Ograniczyć:
-masło
-makarony
-ser żółty
Spożywać maksymalnie 2 posiłki dziennie. Jeśli chodzi o liczbę kalorii, to mieścić się w przedziale 600-900 kcal dziennie. Jednak teraz mam dość nerwowy i stresujący czas...boję się zajadania emocji. Znacie na to jakieś patenty? Ważyć się będę co niedziele. Mój cel to, aby z każdym ważeniem waga wskazywała mniej. Póki co plan na ten tydzień to spadek o 0.8 kg.
Dziękuję Wam za każdy komentarz, rade. Ja też Was kruszynki i okruszku czytam regularnie. Jesteście dla mnie bardzo dużym wsparciem i motywujecie mnie do dalszego działania. Dziękuję za to.
Blue
czwartek, 22 lutego 2018
Mętlik w głowie
Jak czytam swoje ostatnie posty to widzę jeden wielki bałagan i chaos. Tylko, że wewnątrz mnie chaos to mało powiedziane. To taki burdel w którym chudziutkie panie tańczą na rurach obok dziewczyn +120kg. Wszędzie kości, popękane usta, rozstępy i tłuszcz.
Dochodzę do wniosku, że może ferie to nie mój czas na odchudzanie. Nawet w roku szkolnym udawało mi się zgubić 2kg w tydzień , które potem wracało bo przez kilka dni żyłam na tostach i czekoladzie. W te ferie naprawdę starałam się pilnować, rozpisałam sobie wszytko, szłam uparcie do celu...ale mój organizm nie wyrabiał.
W wakcje gdy miałam dzień głodzenia się waga spadła o 0.6./0.7 kg. Natomiast po wtorkowej głodówce...0.3. Faktycznie może być to obsesja liczb. Za dużo liczę, za dużo szacuje, za dużo się ważę.
Wczoraj miałam cudowny dzień. Do godziny 14 byłam gotowa aby lecieć z kolejnym dniem głodówki, ale jakimś cudem zdałam wewnętrzne egzaminy na prawo jazdy.Szok, bo jeżdżę do dupy. Wracając spotkałam pana z preclami. Miał ostatniego precla. Kupiłam go. Byłam głodna? Nie. Kupiłam bo 2 godziny wcześniej ten Pan stał z tym jednym ostatnim preclem. Zimno na dworze jak jasna cholera a on stoi i marznie przez jednego obwarzanka. Kupiłam go by mógł iść do domu.
Zjadłam troszkę, ale mi nie smakował... bywa.
Wróciłam do domu i widzę, że brat robił sobie jajecznicę. Jajecznica jakoś bardzo kaloryczna nie jest. Więc sobie zrobiłam- uświadomiłam sobie, że zaraz wracam do internatu gdzie jajek nie ma. A tak je kocham.
Potem poszłam z koleżankami na piwo. Oblewałyśmy stare czasy podstawówki i gimnazjum, oraz moją 18-tke. Wypiłam 2 piwa z sokiem i zjadłam troszkę chipsów.
Przez cały wieczór nie żałowałam, ani jednego gryza, ani jednej kalorii. Przez te 1.5 tygodnia zaczynały mi się już schizy psychiczne, płakałam bo przytyłam, albo że waga spadła nie tak jak powinna. Wymiotowałam, bo bałam się, że nie zmieszczę się z grafikiem. Na swojej imprezie urodzinowej unikałam jedzenia jak ognia, nie mogłam się rozluźnić, bo bałam się,że wszyscy patrzą jak jem i nie jem. Gdy impreza trwała w najlepsze POSZŁAM WYMIOTOWAĆ. Nie chcę tak spędzać ostatnich dni wolnego, skręcając się w łóżku z głodu, albo bólu brzucha, mieć zawroty głowy.
Dzisiaj stanęłam na wadze -62.6 mówi się trudno. Ta dwójka mnie prześladuje i to mocno. Wszystko obraca się wokół niej. Mam nadzieję,że jeśli uda mi się ją minąć waga poleci szybciutko. Dzisiaj jeśli się uda nic nie zjem , albo bardzo mało. Zwyczajnie - brak apetytu. Zaczynam się denerwować jutrzejszym nocowaniem u chłopaka a najlepsze jest to,że sama nie wiem czemu się stresuje.
Post wyszedł troszeczkę za długi... bywa.
Trzymajcie się chudo kruszynki i Ty okruszku
Blue
wtorek, 20 lutego 2018
Sprintem do celu
Ostatni tydzień ferii, ostatnie dni mojego odchudzania a ja jestem w czarnej dupie. Po wczoraszjej porażce i zażyciu tabletek waga wskazała mi rano 62.6. Jednym słowem MASAKRA. Jak tu w 4 dni schudnąć 2.5kg? Pół dnia rozmyślałam, czy jest sens walczyć dalej skoro mam tak beznadziejne spadki wagi. Doszłam jednak do wniosku, że nie mogę się poddać. Zbyt wiele to dla mnie wszystko znaczy. Ile uda mi się schudnąć do niedzieli to tyle schudnę,ale nie dam się tak łatwo.
Mój najwspanialszy chłopak chce zobaczyć bloga, wie o jego istnieniu i chce mnie jeszcze lepiej poznać, zrozumieć to wszystko. Jak myślisz? Pozwolić mu go zobaczyć? Boję się, że on mnie zostawi...ucieknie gdy zrozumie,że to nie jest zwykłe: ,,mam kilka kilogramów więcej więc a schudnę sobie” . Mam totalny mętlik w głowie, jeśli to czytasz doradź mi coś. Odezwij się. Widzę,że wyświetlenia spadły i popadam w samotność w tym wszystkim z moją walką...bo kto mnie może zrozumieć jak nie Ty?
Dzisiaj zjadłam tylko garść słodkich płatków bo potrzebowałam cukru. Nic innego. Więc ogólnie rzecz ujmując dzisiaj była głodówka. I wiesz co? Jutro też będzie i jeśli się uda to we czwartek również. Chcę do piątku, czyli do dnia kiedy jadę do chłopaka na noc zrzucić jaknajwięcej.
Może uda mi się za te trzy dni nie jedzenia pozbyć się 1.5kg?
Może uda mi się za te trzy dni nie jedzenia pozbyć się 1.5kg?
Zauważyłam,że popadam w bardzo dziwny stan. Staję na wadze kilka-kilkanaście razy dziennie. Boję się pić wody,aby waga nie pokazała więcej, aby czasem nie zatrzymała się gdzieś w organizmie.
Mój najwspanialszy chłopak chce zobaczyć bloga, wie o jego istnieniu i chce mnie jeszcze lepiej poznać, zrozumieć to wszystko. Jak myślisz? Pozwolić mu go zobaczyć? Boję się, że on mnie zostawi...ucieknie gdy zrozumie,że to nie jest zwykłe: ,,mam kilka kilogramów więcej więc a schudnę sobie” . Mam totalny mętlik w głowie, jeśli to czytasz doradź mi coś. Odezwij się. Widzę,że wyświetlenia spadły i popadam w samotność w tym wszystkim z moją walką...bo kto mnie może zrozumieć jak nie Ty?
poniedziałek, 19 lutego 2018
Tłusto i grubo
Hejka!
Urodziny, urodziny i po. Myślałam,że w sobotę nie zjadłam tak dużo bo troszkę torta i odrobine frytek. Waga w niedziele wskazała na brak tragedii bo 62.4bez spadku.
W niedziele wypiłam pół kubka barszczu i tyle. Specjalnie przed nim się ważyłam i było 62.1. I wiecie co? Wstałam sobie dzisiaj rano szczęśliwa, bo przecież nastawiona że już nie zobaczę dwójki tylko 61 i coś. A tu BANG! Jebane 62.4. Po pół kubka barszczu .03 kg więcej. Ja tego nie rozumiem. Wpadłam w takiego doła, depresje i już wszystko,że zjadłam:
-5 kromek z szynką
-2 tosty
-gulasz z kluskami
- trochę czekolady.
Czuję się niczym i nikim. Tłusto, grubo, okropnie. W piątek śpię u chłopaka i chyba wprowadzę zasadę 2 metry od ryja bo inaczej zwariuję.
Mam ochotę płakać, wymiotować, leżeć i zwyzywać wszystkie te pierdolone laski co są w KFC codziennie i nawet fałdki tłuszczu nie mają.
Jaki mam teraz plan?
Biorę wieczorem tabletki bo chcę mieć realny obraz wagi i lecę 100% głodówki do czwartku lub piątku. Nie dam się tak łatwo, tłuszczu nie dam Ci się bez walki. Będę atrakcyjna dla siebie i dla innych! Jeszcze zobaczycie!
piątek, 16 lutego 2018
Podsumowanie 12.02-16.02
Hej! Już tłumaczę co i jak,bo mój sposób notowania jest mega chaotyczny.
Pierwszy słupek to data, drugi ile po tym dniu chciałam ważyć a trzeci pokazuje jak było naprawdę.
Ten tydzień rozpoczęłam z wagą 64.2 (BMI wynosiło 25.7)
I teraz jak to wyglądało:
START 64.2
12.02 63.9 63.7
13.02 63.5 63.4
14.02 63.1 63.0
15.02 62.8 62.8
16.02 62.4 62.4 25.0 BMI
Jak zatem widzicie przez te 5 dni zgubiłam dokładnie 1.8 kg. Wynik według mnie troszkę marny,zwłaszcza,że dzisiaj wieczorem mam swoją imprezę 18-tkową i wątpie,że uda mi się schudnąć cokolwiek. Mój cel to 60kg, które ma mi się pokazać w przyszłą niedziele.
Pierwszy słupek to data, drugi ile po tym dniu chciałam ważyć a trzeci pokazuje jak było naprawdę.
Ten tydzień rozpoczęłam z wagą 64.2 (BMI wynosiło 25.7)
I teraz jak to wyglądało:
START 64.2
12.02 63.9 63.7
13.02 63.5 63.4
14.02 63.1 63.0
15.02 62.8 62.8
16.02 62.4 62.4 25.0 BMI
Jak zatem widzicie przez te 5 dni zgubiłam dokładnie 1.8 kg. Wynik według mnie troszkę marny,zwłaszcza,że dzisiaj wieczorem mam swoją imprezę 18-tkową i wątpie,że uda mi się schudnąć cokolwiek. Mój cel to 60kg, które ma mi się pokazać w przyszłą niedziele.
Coś jest nie tak...
Może to dziwne, ale troszkę martwię się o mój metabolizm. Gdy przypomnę sobie wakacje- w tydzień mogłam zrzucić około 3kg natomiast teraz idzie to wolno...za wolno. Jutro rano wstawię podsumowanie,ale w poniedziałek rano waga pokazywała 64.2kg natomiast teraz w piątek wieczór jest 62.8. Przez te 5 dni spadło tylko 1.5kg.
Przez cały dzień nic nie jadłam, wypiłam tylko duża latte i 1.5 piwa z syropem malinowym, ale niestety...napad. Zwymiotowałam wszystko co tylko miałam i waga pokazała tyle co rano. Żadnego spadku a pragnę zaznaczyć,że te kaloryczne napoje wypiłam w przedziale 17-20 a o 22 już ich nie było we mnie.
Ocenić będę mogła to rano,ale i tak nie idzie nic po mojej myśli. Ja już chcę wakacje, wtedy wszystko szło tak łatwo.
Chłopak wie o moim nawrocie i napadach,ale widzę,że go to wszystko krępuje. Nie zmusza mnie do jedzenia, nie zadaje pytań a chciałabym by okazał zainteresowania w tej kwestii.
Ostatnio te posty są tak chaotyczne i nieprzemyślane, ale to idealnie pokazuje burdel w mojej głowie.
Przez cały dzień nic nie jadłam, wypiłam tylko duża latte i 1.5 piwa z syropem malinowym, ale niestety...napad. Zwymiotowałam wszystko co tylko miałam i waga pokazała tyle co rano. Żadnego spadku a pragnę zaznaczyć,że te kaloryczne napoje wypiłam w przedziale 17-20 a o 22 już ich nie było we mnie.
Ocenić będę mogła to rano,ale i tak nie idzie nic po mojej myśli. Ja już chcę wakacje, wtedy wszystko szło tak łatwo.
Chłopak wie o moim nawrocie i napadach,ale widzę,że go to wszystko krępuje. Nie zmusza mnie do jedzenia, nie zadaje pytań a chciałabym by okazał zainteresowania w tej kwestii.
Ostatnio te posty są tak chaotyczne i nieprzemyślane, ale to idealnie pokazuje burdel w mojej głowie.
czwartek, 15 lutego 2018
Krok do przodu i dwa wstecz
Miałaś kiedyś poczucie,że wszystko zaczyna się walić? Wszystko szło tak pięknie. Moja walka z samą sobą, odchudzanie (w 3 dni spadło 1.5kg), relacje z innymi ludźmi. Aż dzisiaj nastąpił krach... dieta złamana, czuję się jak ostatnia beczka, która już ma nawet siły by chodzić więc się toczy. I resztkami sił powstrzymuję się, aby nie zwymiotować lub wziąć tabletki.
Dodatkowo moi rodzice zdeptali moje poczucie własnej wartości, aż znowu zaczęłam zastanawiać się po jakiego chuja ja tu jestem? I tak nie dam im takich ocen jak chcą, nie zrobię wszystkiego tak jak oni chcą, nie będę się zachowywać tak jak oni pragną. Zapominają,że ja też czasem mam gorszy dzień, że czegoś nie rozumiem,albo że nie wytłumaczyli mi czegoś albo zrobili to zle.
Najgorsze jest to,że nigdy ich nie ma gdy są potrzebni. Zawsze zostaje zbywana ciszą,albo tym jak oni są zmęczeni. Ja też jestem. Mam tylko 18 lat a przeżyłam,aż za dużo. Mam ochotę uciec daleko...daleko.
Wiem,że to może brzmieć wszystko dziecinnie,wiem,że ten post może nic dla Ciebie nie znaczyć. Tylko,że ten blog jest też moim pamiętnikiem-uszanuj to.
Blue
EDIT: Wymioty i tabletki, walka przegrana.
Dodatkowo moi rodzice zdeptali moje poczucie własnej wartości, aż znowu zaczęłam zastanawiać się po jakiego chuja ja tu jestem? I tak nie dam im takich ocen jak chcą, nie zrobię wszystkiego tak jak oni chcą, nie będę się zachowywać tak jak oni pragną. Zapominają,że ja też czasem mam gorszy dzień, że czegoś nie rozumiem,albo że nie wytłumaczyli mi czegoś albo zrobili to zle.
Najgorsze jest to,że nigdy ich nie ma gdy są potrzebni. Zawsze zostaje zbywana ciszą,albo tym jak oni są zmęczeni. Ja też jestem. Mam tylko 18 lat a przeżyłam,aż za dużo. Mam ochotę uciec daleko...daleko.
Wiem,że to może brzmieć wszystko dziecinnie,wiem,że ten post może nic dla Ciebie nie znaczyć. Tylko,że ten blog jest też moim pamiętnikiem-uszanuj to.
Blue
EDIT: Wymioty i tabletki, walka przegrana.
czwartek, 1 lutego 2018
Środki przeczyszczające i wymioty-jeśli nigdy nie robiłaś to trwaj w tym dalej
Hej!
Dzisiaj troszkę drażliwy i delikatny temat, dlatego już na wstępie mówię. NIE ZACHĘCAM DO TEGO, TO NIE JEST ŻADNA METODA.
Wiedziałam to a jednak w tym trwałam.
Wymiotowałam od zawsze, już w podstawówce,gdy zjadłam za dużo jakoś samo wychodziło.W gimnazjum i nawet teraz w gorsze dni to robię, ale tak szczerze nie wiem po co. Przecież kalorie wchłaniają się do 30 minut po posiłku, więc czemu robiłam to po 4 godzinach. Wmawiałam sobie,że torsje będę mieć np 15 razy, albo gdy z wagi spadnie mi 0.3kg. Jednak miałam potem przez całą noc silne bóle brzucha. Czasami jest to silniejsze ode mnie...wait bardzo często jest to silniejsze ode mnie.
Jeśli chodzi o środki przeczyszczające...ach..ile ich było. Prawie wszystko dostępne na rynku produkty przetestowałam. Gdy byłam w tej 1/2 gimnazjum gdy zaczęłam ich używać nikt w aptece nie chciał sprzedać "dla mojej mamy" tych silniejszych i korzystałam z tych ziołowych reklamowanych gówienek,które albo nic nie dawały, albo dawały w bardzo dużej ilości.
W wakacje i na początku roku używałam moich ulubionych środków w nadmiarze. Miałam podrażnione i rozleniwione jelita, przez cały dzień jedzenie przelatywało przeze mnie a potem przez kilka dni nie mogłam się sama załatwić, miałam podrażnioną pupe. I po co? Owszem w czasie takiej sesji chudłam 1kg, ale dość dużym kosztem.
Po co jest ten post? Widzę,że aktywność na blogu rośnie,ale boję się że osoby w wieku zdecydowanie za młodym mogą wpaść na te genialne pomysły by zacząć coś takiego robić. Dziewczyno nigdy,ale to nigdy nie wpadaj w to gówno.
To jest jak z papierosem. Zapalisz pierwszy raz- nie nie będę,ale potem przypominasz sobie to uczucie rozluznienia, ten świderek w głowie i przy następnej trudnej sytuacji, znowu po niego sięgniesz i jeszcze raz i jeszcze. Więc nawet nie próbuj i nie zaczynaj. Bo konsekwencje tego czynu będą wlec się za Tobą latami.
Blue
Dzisiaj troszkę drażliwy i delikatny temat, dlatego już na wstępie mówię. NIE ZACHĘCAM DO TEGO, TO NIE JEST ŻADNA METODA.
Wiedziałam to a jednak w tym trwałam.
Wymiotowałam od zawsze, już w podstawówce,gdy zjadłam za dużo jakoś samo wychodziło.W gimnazjum i nawet teraz w gorsze dni to robię, ale tak szczerze nie wiem po co. Przecież kalorie wchłaniają się do 30 minut po posiłku, więc czemu robiłam to po 4 godzinach. Wmawiałam sobie,że torsje będę mieć np 15 razy, albo gdy z wagi spadnie mi 0.3kg. Jednak miałam potem przez całą noc silne bóle brzucha. Czasami jest to silniejsze ode mnie...wait bardzo często jest to silniejsze ode mnie.
Jeśli chodzi o środki przeczyszczające...ach..ile ich było. Prawie wszystko dostępne na rynku produkty przetestowałam. Gdy byłam w tej 1/2 gimnazjum gdy zaczęłam ich używać nikt w aptece nie chciał sprzedać "dla mojej mamy" tych silniejszych i korzystałam z tych ziołowych reklamowanych gówienek,które albo nic nie dawały, albo dawały w bardzo dużej ilości.
W wakacje i na początku roku używałam moich ulubionych środków w nadmiarze. Miałam podrażnione i rozleniwione jelita, przez cały dzień jedzenie przelatywało przeze mnie a potem przez kilka dni nie mogłam się sama załatwić, miałam podrażnioną pupe. I po co? Owszem w czasie takiej sesji chudłam 1kg, ale dość dużym kosztem.
Po co jest ten post? Widzę,że aktywność na blogu rośnie,ale boję się że osoby w wieku zdecydowanie za młodym mogą wpaść na te genialne pomysły by zacząć coś takiego robić. Dziewczyno nigdy,ale to nigdy nie wpadaj w to gówno.
To jest jak z papierosem. Zapalisz pierwszy raz- nie nie będę,ale potem przypominasz sobie to uczucie rozluznienia, ten świderek w głowie i przy następnej trudnej sytuacji, znowu po niego sięgniesz i jeszcze raz i jeszcze. Więc nawet nie próbuj i nie zaczynaj. Bo konsekwencje tego czynu będą wlec się za Tobą latami.
Blue
środa, 31 stycznia 2018
Wróciłam?
Hej!
Nie wiem czy wróciłam czy nie. To wszystko jest tak trudne. Moja waga trzyma się około 63.5 kg, czyli jojo wakacyjnego odchudzania mnie nie złapało. Ale co z tego? Nienawidzę tego wszystkiego, nienawidzę jedzenia,które jest tak dobre, nienawidzę ludzi, nienawidzę swojego ciała, nienawidzę lasek, które są genetycznie chude, nienawidzę tego,że przy swoim chłopaku nie mogę czuć się rozluźniona, bo ciągle myślę,że dotyka mnie po tłuszczu, fałdkach.
W wakacje było tak łatwo. Głód można było przespać,albo przechodzić a teraz? Co z tego,że próbuję wrócić, gdy w połowie schodów łapią mnie zawroty głowy i jestem nie do życia i nie do nauki?
Macie może na to jakieś rady?
11 lutego będą moje 18-te urodziny i jedyne marzenie się nie spełni. Nie będę chuda, nie dam się podrzucać za bardzo jest to krępujące.
Mam zamiar od przyszłego poniedziałku wrócić na głodówkę, aby być na niej licząc z feriami 3 tygodnie. Mam nadzieję,że troszkę spadnie, ale bardziej szczegółowy plan będzie w weekend,gdy się zważę i przemyślę wszystko.
23 lutego jadę do chłopaka na noc..mam nadzieję,że tego dnia pojawi się już piątka z przodu bo bardzo za nią tęsknie.
Psychicznie czuję się jak worek gówna, mam ochotę cały czas płakać zjadając wszystko co znajdzie się w zasięgu mojego wzroku a z drugiej strony jestem szczęśliwa,że mam Szymona. Jest dla mnie promyczkiem ciepła w tym wszystkim i sprawia,że bardziej chcę walczyć.
Wie on,że miałam i mam problem z odchudzaniem, jednak nie chce on wnikać za bardzo w ten temat. Chyba nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji...albo zdaje i nie chce,aby go to przerosło.
Post bardzo chaotyczny,ale wszystko zaczyna się od chaosu. Jeśli jesteś, jeśli to czytasz to proszę nie zostawiaj mnie...
Zdesperowana Blue
Nie wiem czy wróciłam czy nie. To wszystko jest tak trudne. Moja waga trzyma się około 63.5 kg, czyli jojo wakacyjnego odchudzania mnie nie złapało. Ale co z tego? Nienawidzę tego wszystkiego, nienawidzę jedzenia,które jest tak dobre, nienawidzę ludzi, nienawidzę swojego ciała, nienawidzę lasek, które są genetycznie chude, nienawidzę tego,że przy swoim chłopaku nie mogę czuć się rozluźniona, bo ciągle myślę,że dotyka mnie po tłuszczu, fałdkach.
W wakacje było tak łatwo. Głód można było przespać,albo przechodzić a teraz? Co z tego,że próbuję wrócić, gdy w połowie schodów łapią mnie zawroty głowy i jestem nie do życia i nie do nauki?
Macie może na to jakieś rady?
11 lutego będą moje 18-te urodziny i jedyne marzenie się nie spełni. Nie będę chuda, nie dam się podrzucać za bardzo jest to krępujące.
Mam zamiar od przyszłego poniedziałku wrócić na głodówkę, aby być na niej licząc z feriami 3 tygodnie. Mam nadzieję,że troszkę spadnie, ale bardziej szczegółowy plan będzie w weekend,gdy się zważę i przemyślę wszystko.
23 lutego jadę do chłopaka na noc..mam nadzieję,że tego dnia pojawi się już piątka z przodu bo bardzo za nią tęsknie.
Psychicznie czuję się jak worek gówna, mam ochotę cały czas płakać zjadając wszystko co znajdzie się w zasięgu mojego wzroku a z drugiej strony jestem szczęśliwa,że mam Szymona. Jest dla mnie promyczkiem ciepła w tym wszystkim i sprawia,że bardziej chcę walczyć.
Wie on,że miałam i mam problem z odchudzaniem, jednak nie chce on wnikać za bardzo w ten temat. Chyba nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji...albo zdaje i nie chce,aby go to przerosło.
Post bardzo chaotyczny,ale wszystko zaczyna się od chaosu. Jeśli jesteś, jeśli to czytasz to proszę nie zostawiaj mnie...
Zdesperowana Blue
Subskrybuj:
Posty (Atom)